W gąszczu wszystkich rad, trików i innych postów, ostatnio złapałam się na tym, że zapomniałam napisać o najważniejszym czynniku, który warunkuje nauczenie się języka obcego. Mowa oczywiście o regularnej, czyli codziennej nauce języka. Tak naprawdę to właśnie o tym powinien być pierwszy post, bo tak rozumiana systematyczność w nauce to absolutna podstawa.
Jakie są więc powody i dlaczego powinniśmy się uczyć języka codziennie?
👉 Po pierwsze, ponieważ nauka codzienna nie oznacza wcale, że mamy ślęczeć nad językiem przez kilkanaście godzin na dobę. Czasem lepiej jest poświęcić 15-30 min dziennie, niż dwa razy w tygodniu fundować sobie maratony trwające po kilka godzin. I powiedzmy sobie szczerze - większość z nas, bez względu na wiek, pracę, sytuację rodzinną JEST w stanie znaleźć 30 minut każdego dnia na "rzeczy", na których mu zależy. Zatem pierwszy powód jest taki: jeśli naprawdę chcemy się nauczyć języka, to znajdziemy na to czas.
👉Po drugie, bo nasz mózg jest leniwy i dlatego trzeba go zmusić do przestawienia się na wyższe obroty, na co on wcale nie ma ochoty. Brzmi absurdalnie, ale tak niestety jest. Nauka języka to (przypomnę po raz kolejny) nabywanie umiejętności złożonej: słuchanie, czytanie, mówienie, pisanie + to wszystko okraszone gramatyką. Ludzki mózg musi więc pracować na znacznie wyższych obrotach oraz przyzwyczaić się do czegoś zupełnie nowego. Nie jest to wcale proste i nie dziwię się, że większość osób nawet po pół godzinie mówienia w języku obcym, jest po prostu zmęczona. Na niższych poziomach zaawansowania jest to wręcz w pełni zrozumiałe. Dlatego też trzeba się systematycznie przymuszać, aby w końcu na dobre przestawić się na język obcy. Innej drogi nie ma.
👉Po trzecie, bo skuteczna nauka jest związana z immersją językową, czyli otaczaniem się językiem, którego się uczymy i zagłębianiem się w niego. To w skrócie mówiąc, w przypadku np. języka angielskiego, zrobienie sobie codziennej namiastki Anglii, mimo życia w Polsce. Dlatego tak często słyszymy, że jak chce się nauczyć języka obcego, to trzeba wyjechać za granicę. I tak, i nie. Owszem, jeśli wyjedziemy np, do wspomnianej Anglii, i tam będziemy się uczyć języka na własną rękę, rozmawiać z native'ami, oglądać angielską telewizję i słuchać anglojęzycznych audycji radiowych - to owszem, po pewnym czasie efekty będą wręcz spektakularne. Ale jeśli wyjedziemy za granicę i nie będziemy naszego języka obcego szlifować, nie będziemy się nim otaczać i będziemy dążyć tylko do kontaktu z naszymi rodakami żyjącymi na obczyźnie, to mamy szansę na powrót do ojczyzny z jeszcze gorszym poziomem niż sprzed wyjazdu.
👉Po czwarte, trochę związane z tym co powyżej, bo język to styl życia. Mówiąc krótko: to ma nam wejść w nawyk, tak jak mycie zębów po posiłkach. Wyrabianie samodyscypliny i nawyku trochę trwa, ale bez tego nie jesteśmy w stanie opanować jakiejkolwiek nowej umiejętności, szczególnie tak złożonej jak biegłe posługiwanie się językiem obcym.
👉Last but not least, bo zapominamy, więc im częstszy kontakt z językiem, tym siłą rzeczy częstsze jego utrwalanie i zapamiętywanie informacji na dłużej. Tak po prostu. Słówek typu: cat, dog, good morning etc. nie zapominamy, bo słyszeliśmy/widzieliśmy je milion razy w różnych dialogach, filmikach, kolorowankach, kartkach pocztowych, podręcznikach itp. Analogicznie więc wygląda to w przypadku uczenia się nowych konstrukcji gramatycznych, słówek, trudniejszych wyrażeń - dzięki codziennej nauce po prostu to wszystko powtarzamy (nawet nieświadomie), choćby poprzez obejrzenie filmiku, w którym daną konstrukcję ponownie wysłyszymy, czy to dzięki jakiemuś artykułowi, w którym dane słówko wystąpi w jakimś innym kontekście i w końcu wejdzie nam ono na dobre do głowy.