Moja baza do certyfikatu CAE (konkrety)

Na początku chciałabym jedną kwestię wyjaśnić - przedstawione w tym poście materiały bądź źródła NIE są efektem żadnej współpracy - zapłaciłam bądź znalazłam je w otchłani internetowej sama!

A teraz do rzeczy! Jak pisałam w jednym z postów o mojej historii nauki angielskiego (możesz poczytać tutaj), kluczem do znajomości języka były materiały autentyczne, regularny kontakt z językiem, miesiąc wakacji w UK itp. itd. 

ALE! Wiadomo, że certyfikat to egzamin jak każdy inny. Oznacza to, że trzeba posiąść nie tylko wymaganą wiedzę i umiejętności, ale także zaznajomić się z arkuszami egzaminacyjnymi, typami zadań, konstrukcją egzaminu itd. I w zasadzie to ta kwestia jest najważniejsza, bo tak naprawdę, żeby zdać jakikolwiek certyfikat, bardzo często jest tak, że ,,dobre obcykanie" arkuszy może zastąpić solidną znajomość języka... Takie są realia egzaminacyjne. I właśnie dlatego odpowiednie książki są pomocne a raczej niezbędne.


Z perspektywy czasu i różnych doświadczeń związanych z korzystaniem z wielu materiałów, kilka mogę Wam bez zawahania polecić.

1) UPSTREAM ADVANCED C1 STUDENT'S BOOK + UPSTREAM ADVANCED COMPANION

 

Szkoda, że Express Publishing mi nie płaci za to co napiszę ;-), ale osobiście polecam i sama nadal z niej korzystam do pracy z niektórymi uczniami.

Plusem podręcznika są na pewno przejrzyste układy zadań z zaskakująco wciągającymi, życiowymi treściami. Readingi w niej zawarte są kopalnią max użytecznych, wyrafinowanych (w końcu to C1) słówek, phrasali, kolokacji, zwrotów, powiedzeń oraz idiomów. Teksty do czytania ze zrozumieniem są powiedziałabym angażujące (+dotyczą przydatnych tematów) i trudnością zdecydowanie odzwierciedlają zadania egzaminacyjne. Uważam, że autorzy naprawdę wykorzystali najbardziej popularne i przez to całkowicie przydatne idiomy i zwroty. Nie jest to więc sztuka dla sztuki, tylko będąc w UK i rozmawiając z native'ami, nie raz uśmiechałam się pod nosem, myśląc sobie "Ooo! To ten idiom z czytanki / z Upstream'a!". 

Z leksyką związana jest dodatkowa książka, która ,,uzupełnia" podręcznik a jest nią Upstream Advanced Companion. Jest to coś na wzór ,,zeszytu słówek", który stanowi listę słówek (nie taką jak myślisz!), które pojawiają się w readingach, zadaniach i w zasadzie w każdym zadaniu, a które według selekcji autorów wymagają przetłumaczenia. Wspomniana lista jest nietypowa. Każde słowo jest opracowane w następujący sposób: słówko - fonetyczny zapis - tłumaczenie po angielsku - tłumaczenie po polsku - zdanie po angielsku z użyciem tego słowa. Poznajemy więc słowa teoretycznie w ,,dwóch miejscach" - stykamy się ze słówkiem w jakiejś konkretnej czytance bądź zadaniu a następnie znajdujemy jego opracowanie w Upstream Companion. 

 Przykładowo (wybrane przeze mnie słówka / zwroty / idiomy akurat z Unit 3)


Natomiast o jednym podczas korzystania z tej książki (a w zasadzie z obu książek) trzeba pamiętać! Żeby nie uczyć się tych słówek bezmyślnie na pamięć a w taką pułapkę można łatwo wpaść mając do dyspozycji standaryzowane podręczniki, a tym bardziej gotowca w postaci Upstream Advanced Companion.

Jak ja polecam korzystać z tekstów, które znajdują się w tej książce aby wyciągnąć z nich jak najwięcej? 

1) przeczytaj tekst NA GŁOS a następnie wysłuchaj nagrania (UWAGA! Podkreślę to po raz setny już chyba, ale będę o tym pisać w nieskończoność - suche nagrania, standaryzowane książki NIE wystarczą, ALE odsłuchanie nagrania w tym przypadku ma troszkę inny cel - my słuchamy nagrania po to aby zweryfikować WYMOWĘ słów znajdujących się w tekście. Najlepiej byłoby zrobić to tak: krok 1: przeczytaj tekst na głos -> krok 2: wysłuchaj nagrania śledząc tekst (nawet wykorzystując w tym celu długopis jako wskaźnika) -> krok 3: słuchaj, zatrzymuj i powtarzaj za lektorem -> krok 4: wysłuchaj tekst

2) sprawdź w Upstream Companion, co te słowa oznaczają - ewentualnie zrób to od razu po samym przeczytaniu tekstu na głos a następnie wróć do czynności opisanych w punkcie 1)

3) podkreśl (np. ołówkiem) słowa, których nie rozumiesz a które przed chwilą sprawdzałeś i postaraj się opowiedzieć tekst używając nieznanego Ci wcześniej słownictwa.

4) stwórz własną historię (dialog, opis) bądź stwórz wypowiedź pisemną (obojętnie - rozprawka, list cokolwiek), w której wykorzystasz nieznane Ci słowa

Spokojnie, nie musisz tych punktów wykonywać od razu w ciągu jednego dnia. Rozłóż sobie to na spokojnie w czasie, byleby nauka była aktywna!

W przypadku nauki idiomów występujących w zadaniu, plan działania jest podobny, jak wyżej tylko, że zamiast pracy z nagraniem dodajemy pracę z wyszukiwarką Google - sprawdzamy w ten sposób wymowę, ale także: w jakim artykule, w jakim KONTEKŚCIE, w jakim memie (a co! Memy bardzo pomagają w nauce) szukany przez nas idiom występuje. Punkt 2, 3, 4 pozostaje bez zmian.

A tu przykład zastosowania "memów" (a raczej gry słów) w praktyce:

*po bardziej "pikantne" sięgnij do Google Grafika

 

Ale żeby nie było, że tylko zachwalam. Minusem Upstream Advanced z całą pewnością jest niestety słaby Use of English i taka sobie gramatyka. Ale świetnie ten problem rozwiązuje kolejna pozycja...

2) Language Practice for Advanced with key, Michael Vince, Macmillan


Według mnie jest naprawdę niezła. Każde zagadnienie jest szczegółowo opisane (po angielsku!) + zawiera ćwiczenia do każdego rozdziału, które dokładnie sprawdzają czy zrozumieliśmy teorię. Jest też świetnym leksykalnym uzupełnieniem. Noi plus ogromny: ma klucz :). Jedno o czym należy pamiętać - gramy nie uczymy się tylko z książek! Struktury zapamiętujemy z kontekstów, piosenek, zdań i po trochu (=po kawałku) a nie przerabiając podręcznik od deski do deski. Polecam ten podręcznik głównie po to, aby usystematyzować wiedzę i ewentualnie trochę ją rozszerzyć.

3) Arkusze CAE
Tutaj akurat nie mam faworyta. Osobiście korzystałam z różnych arkuszy i również uczniom urozmaicam źródła testów. Poszukajcie, pogooglujcie i na pewno znajdziecie ;-). Ważne jednak żeby był klucz bądź odpowiedzi aby móc sobie samodzielnie sprawdzać czy dobrze rozwiązaliśmy zadania.



Oprócz tej "bazy książkowej" doszła ta właściwa baza, która faktycznie miała mnie rozwinąć językowo a nie tylko umożliwić zdanie certyfikatu. Ta baza to oczywiście materiały autentyczne - niezastąpione, kluczowe i ważne. W moi przypadku były to:
  • BBC i CNN (ale głównie BBC)
  • artykuły na interesujące mnie tematy, które znajdziecie online (Daily Mail, Washington Post, brukowce angielskie/amerykańskie)
  • piosenki, seriale, filmy
  • fanfiction (!) - jestem umiarkowaną fanką, ale można trafić na naprawdę ciekawe
  • książki 
  • instagram, youtube, fora zagraniczne na fb
Z materiałów do nauki angielskiego (czyli nie do końca autentyczne materiały), ale warte polecenia:
Jak widać dosyć różnorodnie, ale to wynikało z tego, że ja chciałam się nauczyć (rozwinąć) angielskiego a zdanie certyfikatu miało być dla mnie dodatkowym bodźcem motywującym, czymś kompletnie drugorzędnym. W przypadku takiej różnorodności ważna jest jedna kwestia - czasem mniej znaczy więcej i bez odpowiedniej selekcji się nie obejdzie. Łatwo jest bowiem wpaść w pułapkę ,,kupię jeszcze tylko  tysiąc-pięćset-sto-dziewięćset książek i innych materiałów i w efekcie nie zrobię nic, niczego się nie nauczę, ale będę kupować, kupować i kupować. Nie dajcie się! Ja chciałam się angielskim otaczać i chciałam żeby było ciekawie, więc nie przerobiłam wszystkich polecanych i podanych źródeł po sto razy od deski do deski (może z wyjątkiem Upstreama) i.. nie żałuję! :)

A jakie Wy znacie sposoby przygotowania się do egzaminów językowych? Co jest Waszą bazą? 😇

12 komentarzy:

  1. Dziękuję za przydatne rady!! Z pewnością przydadzą mi się w przygotowaniu do CAE, do którego planuję podejść w przyszłym roku! :)
    P.S.
    Bardzo konkretny i przejrzysty blog, masz ciekawe podejście do nauki języków!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za miły komentarz :) Trzymam kciuki za CAE!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo pomocne rady, dzięki. Mam jeszcze pytanie: od jakiego poziomu zaczynałaś naukę do cae i ile czasu Ci ona zajęła? Zdawałaś wcześniej first?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz. Pozostaje mi tylko przeprosić za bardzo długi czas na odpowiedź, ale praca zawodowa całkowicie mnie ostatnio pochłonęła. Od jakiego poziomu zaczynałam naukę do CAE? Myślę, że wbrew pozorom było to mocne B2 może B2/C1. Nauka zajęła mi wówczas niecały rok. Nie zdawałam wcześniej żadnego certyfikatu z angielskiego.
      Trzymam kciuki za przygotowania :)

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za odpowiedź. Zaczęłam naukę, tak jak pisałaś, od kupna wielu książek i po pewnym czasie stwierdziłam, że zostawię właśnie te dwie: upstream i vince'a, no może jeszcze gramatykę Side i Wellman. Mam tylko pytanie, czy sam upstream wystarczył Ci do zdania writingu? Mam na myśli techniczne podejście, nie słownictwo. I jak dużo uczyłaś się przez ten niecały rok? :)) Bo mi się ciągle wydaje, że wciąż nie jestem gotowa.

      Usuń
    3. W taką pułapkę kupowania nadmiaru materiałów naukowych popada chyba każdy (ja też, choć staram się pilnować :)), ale czasem naprawdę mniej znaczy więcej. Co do odpowiedzi na Twoje pytania:

      1. Czy sam Upstream mi wystarczył do writingu pod względem technicznym?
      PRAWIE sam Upstream mi wystarczył, choć ,,prawie" robi różnicę :). Mam na myśli to, że do Writingu dobrze jest podejść strategicznie :). Zatem ja z Upstreama w części zarówno słownictwa, jak i technicznej zrobiłam tak:
      1) przy konstruowaniu wypowiedzi pisemnych wzorowałam się na tych przykładach które są w Upstream. Natomiast moim celem było wykorzystywanie nowo nauczonego zaawansowanego słownictwa w oparciu o to schematyczne pisanie własnych wypracowań. Np. zamiast "A village was beautiful" starałam się iść w kierunku "A village was really quaint". W Upstream takich słówek nie brakuje i to się na writingu bardzo przydaje :). Co do gramy - czasem zastanawiając się nad tym co chcę napisać, starałam się to wymyślone zdanie skonsturować na kilka gramatycznych sposobów przez gerundium, conditionala, stronę bierną itd. to też mi pomogło.
      2) nauczyłam się zaawansowanych synonimów do najczęściej używanych przez siebie słów takich jak "and" (zamiast and np. ... along with... brzmi super), "a lot of" (np. plethora of albo myriad ), good, bad - od razu sprawia, że writing lepiej wygląda ,,tak bardziej zaawansowanie" i sprawiamy na egzaminatorze wrażenie super elokwentnych :)

      2. Czy dużo się uczyłam przez cały rok?
      Bardzo dużo się otaczałam angielskim, ale nie wiem czy to podpada pod taką stricte naukę. Uwielbiam oglądać Graham Norton Show na yt, wszystkie seriale po ang i jak tylko usłyszałam jakieś ,,ładne" zdanie czy słówko to sobie notowałam do zeszytu od razu i w zasadzie każdy taki kilkuminutowy filmik (bo nie zawsze cały odcinek) oglądałam po kilka razy i niektóre znam do dziś na pamięć :). Albo wywiady z ulubionymi aktorami też :). Ja byłam wtedy na trochę innym etapie życia i to miało przełożenie na to co mnie interesowało. Ale taka metoda działa, również na egzamin CAE. Pomogło mi też mówienie do siebie po angielsku, nie mówiąc oczywiście o rozmowie z innymi osobami (niekoniecznie native).

      Usuń
    4. c.d. I co do ostatniego zdania, że Ci się wydaje, że nadal nie jesteś gotowa.
      Powiem tak, na wiele różnych egzaminów (nie tylko językowych) w takim subiektywnym odczuciu nigdy nie będzie się gotowym. I czasem jest to złudne odczucie a czasem faktycznie możemy mieć jakieś braki. Doskonale to rozumiem, bo sama tak miałam i niektórzy moi ,,uczniowie" też. Powiem uczciwie, że w momencie gdy zdawałam CAE uważam, że byłam niby dostatecznie przygotowana by to zdać, choć nie do końca. Mój angielski był na o wiele lepszym poziomie po zdaniu CAE gdy zaczęłam już tylko i wyłącznie dla przyjemności rozwijać ten język i też bardziej świadomie, bez presji egzaminacyjnej.
      Często takie odczucia, że jesteśmy nieprzygotowani wynikają z tego, że chcemy za szybko i za dużo słownictwa opanować ,,na raz". I to samo dotyczy zaawansowanej gramatyki. I to najlepiej słownictwa i gramy ,,na bogato" - czyli wyrafinowanego, idiomatycznego, super złożonego etc. Niestety tak się nie da. W nauce języków mózg potrzebuje czasu (i sporej dawki cierpliwości) żeby sobie na spokojnie wszystkie nowe informacje przeprocesować i ,,połączyć kropki". C1 to poziom, który ma nieźle wykształcony dorosły native a my jako obcokrajowcy chcielibyśmy osiągnąć go w możliwie najkrótszym czasie. Tylko, że zapominamy przy tym, że... ten native doszedł do takiego poziomu ucząc się tego języka i otaczając się nim non stop przez ok. 20 lat! I nie piszę tego absolutnie złośliwie, bo ja też tak miałam i mam nadal, szczególnie, że bądźmy szczerzy - certyfikat się przydaje :).
      Poza tym zawsze też trzeba mieć z tyłu głowy, że język to złożona umiejętność. Ze szkoły czy studiów mamy mniej więcej takie podejście i nawyki: wkuliśmy na szybko w dobę czy jedną noc materiał na sprawdzian czy egzamin i zdaliśmy (nierzadko pewnie na dobrą ocenę) i jesteśmy zdziwieni, że z językami obcymi tak się nie da. To co wiemy ze szkoły czy studiów to wiedza - materiał teoretyczny, którego najczęściej nie umiemy zastosować w praktyce. Język obcy to złożona umiejętność (mówienie, słuchanie, pisanie, czytanie, gramatyka) - coś co potrafimy i możemy wykorzystać w wielu sytuacjach. I dlatego nasz mózg będzie się często czuł ,,nieprzygotowany" czy "niegotowy" w odniesieniu do danego języka, bo potrzebuje czasu, żeby ta wiedza językowa w głowie ,,kliknęła" i ,,kropki się połączyły". Pocieszające jest to, że języki są serio wdzięczne - im więcej poświęcimy im czasu (w mądry i efektywny sposób), tym więcej będziemy umieć.
      Natomiast ja ciągle powtarzam, że faktyczna znajomość języka a zdanie certyfikatu to są często naprawdę wbrew pozorom dwie różne rzeczy. Można zdać certyfikat wcale nie będąc na tym poziomie.
      Dlatego wracam do początku - podeszłabym do nauki strategicznie, ufałabym sobie i swoim umiejętnościom i przede wszystkim nie wywierałabym na siebie presji. Jeśli naprawdę nie będziesz czuła się przygotowana to przecież zawsze możesz przełożyć ten egzamin na troszkę później. :) Oprócz tego starałabym się otaczać angielskim i miałabym z tyłu głowy, że serio mało kto czuje się w 100% gotowym żeby podejść do egzaminu. :)
      Mam nadzieję, że Cię nie zanudziłam, bo się za bardzo rozpisałam, ale temat jest mi bliski. Jakbyś miała jakieś pytania, to pisz śmiało, postaram się odpowiedzieć szybciej niż 2 miesiace...

      Usuń
    5. Bardzo bardzo dziękuję za wyczerpujące odpowiedzi na moje pytania. Dzięki Tobie utwierdziłam się w przekonaniu, że lepiej skupić się na dwóch, trzech podręcznikach, niż przerabiać jeden tom za drugim. Zawsze wolałam otaczać się żywym językiem, słuchać podcastów i bbc, oglądać seriale i programy po angielsku, czytać artykuły, dlatego też, mimo, że uwielbiam gramatykę, wizja przerabiania mnóstwa podręczników do egzaminu trochę studziła mój zapał. Jednak angielski kocham już od lat i mimo, że zawodowo robię coś innego, to podczas pandemii, kiedy to miałam okazję uczyć angielskiego, stwierdziłam, że warto byłoby zrealizować to co zawsze chciałam i zacząć właśnie uczyć na poważnie. Stąd moja wizja, żeby zdobyć jakieś potwierdzenie swoich umiejętności. Filologia odpada niestety, bo ani zawodowo, ani rodzinnie nie dam rady, natomiast egzaminy Cambridge to co innego. I tu może niepotrzebnie zachęcasz mnie do pytań :)), bo mam ich mnóstwo :) Z tego co pisałaś, to też zawodowo zajmujesz się czymś innym, ale uczysz. Czy mogłabyś powiedzieć mi, czy zdawałaś coś jeszcze oprócz cae, czy może cpe, bo o tym też myślałam. I czy działasz na własną rękę, czy może w jakiejś szkole językowej? Jakich masz uczniów, czy dzieci, czy dorosłych też. Mam nadzieję, że nie uznasz tego za zbyt wścibskie, ale temat jest mi szczególnie bliski, bo chciałabym uczyć, a z tego co się zorientowałam, to Twoja ścieżka jest podobna i miło byłoby mi, gdybyś mi udzieliła kilku porad odnośnie uczenia. Chętnie przeczytam wszystko, co będziesz chciała opowiedzieć o swojej drodze do uczenia angielskiego, nie tylko odpowiedzi na moje pytania. Dziękuję Ci jeszcze raz za odpowiedzi, bardzo mnie motywują.

      Usuń
    6. Dzięki za komentarz :) Hmm... u mnie w krócie wygląda/ło to mniej więcej tak, że uczyłam języków obcych, ale od kilku miesięcy już tego nie robię. Z certyfikatów posiadam CAE oraz Goethe Zertifikat (C1) z niemieckiego i to są moje jedyne ,,papiery" dotyczące nauki języków. Myślałam nad CPE, ale w międzyczasie moje życie zawodowe nabrało tempa i w efekcie nie podeszłam do tego egzaminu. I chyba mam jakiś uczelniany certyfikat z angielskiego, ale nigdy się nim nie posługuję. A teraz moja historia.
      Z wykształcenia jestem prawnikiem, ale dziedziną, którą kocham od zawsze to języki obce. Na studiach nudziłam się przeokrutnie i zaczęłam udzielać lekcji języków obcych najpierw na własną rękę a potem w ramach działalności gospodarczej przez szkołę języków obcych (umowa B2B, poleciła mnie koleżanka). Zadziałała poczta pantoflowa, "znajomości", wysyłanie CV. Na szczęście zawsze trafiałam na uczniów 16lat+ i dorosłych, nigdy nie uczyłam dzieci. I powiem szczerze, cieszę się, bo dzieci bym uczyć nie chciała. Jak pisałam na wstępie - nie uczę już. Towarzyszyłam moim uczniom w dotarciu do takiego celu jaki ustaliliśmy na początku zajęć, z niektórymi zawiązałam przyjaźnie. Dzięki nim powstał ten blog :). Czasem tęsknię za uczeniem i to bardzo nawet, ale zajmuję się okołoprawniczą dziedziną (zgodnie z wykształceniem) i nie ukrywam, że znajomość języków bardzo mi pomogła w znalezieniu ciekawej i dobrze płatnej pracy w zawodzie. Dodam tez, że gdybym miała zajmować się ,,typowym" prawem, to prawdopodobnie nie wytrzymałabym w tym za długo i wróciła do uczenia :). Do dziś jak trafiam na jakiś artykuł czy filmik to mam pierwszą myśl ,,kurczę, ale fajne, wykorzystałabym to na zajęciach etc.". Ale niestety dostrzegam też ogromne mankamenty polskiego szkolnictwa (m.in. w zakresie języków obcych, ale nie tylko) i naszej mentalności, która często przeszkadza w uczeniu się języków. Wspominam o tych aspektach, bo dla mnie jako "nauczycielki" sporym wyzwaniem była zmiana podejścia i nastawienia moich uczniów do robienia błędów, odblokowywania ich, walki ze wstydem. Niektórzy byli wręcz troszkę straumatyzowani lekcjami języków w szkole i np. publicznym ośmieszeniem. O tym się nie myśli w kontekście pracy nauczyciela (przynajmniej ja o tym nie myślałam) a warto mieć tego świadomość. Szczególnie jeśli naprawdę chce się te osoby nauczyć języka. Bo oczywiście można być nauczycielem, na zasadzie, że jest podręcznik, który się przerabia od deski do deski, bez inwencji twórczej, bez dostosowania programu pod potrzeby konkretnej osoby, tylko że potem ta osoba posługuje się językiem na poziomie ,,ćwiczeń z wpisywaniem słówek z ramki w luki", no ale to niestety nie o to chodzi... Kurczę, znowu się rozpisałam. Nie wiem czy o coś takiego mniej więcej Ci chodziło. Jakbyś miała jakieś jeszcze pytani, to śmiało pytaj :)

      Usuń
    7. Tym razem ja przepraszam, że nie odpisałam wcześniej:) Dziękuję Ci bardzo za wszystkie odpowiedzi do moich pytań. Bardzo mi pomogły. Cieszę się, że trafiłam na Twojego bloga i mam nadzieję, że mimo zaangażowania w inne zajęcia, znajdziesz chwilę i chęć, aby czasem coś wrzucić na bloga odnośnie języków obcych i nie tylko:))

      Usuń
    8. Dziękuję za odpowiedź i miłe słowa. :)
      Postaram się w wolnej chwili coś jeszcze na bloga napisać, ale nie wiem kiedy znowu mi się to uda :). Powodzenia w nauce i w realizacji planów zawodowych!

      Usuń
  4. Dziękuję za wszystkie Twoje rady. Czy mogłabyś przybliżyć swój plan przygotowań do egzaminu- np. tygodniowy kalendarz dla przykładu?
    Myślę, że to jest mega sztuka, a ciężko gdzieś znaleźć informacje na ten temat. To jest duży projekt i nie wiadomo za co się złapać, co i kiedy powtarzać, kiedy testy, kiedy podręcznik, co z mówieniem itp.
    Ja w zeszłym roku zdałam FCE I w przyszłym planuję CAE. Ciągle coś robię ale mam wrażenie dużego chaosu, tymbardziej, że liczba materiałów i potencjalnych możliwości jest ogromna.

    OdpowiedzUsuń